Jestem już stary koń i powinienem był to wiedzieć. Dotarło
jednak dopiero w praktyce. Dotychczas uważałem, że weganizm z przyczyn ideologicznych to już przesada. Przecież zachowując rozsądek możemy
zwierzętom podbierać trochę ich wyrobów, a i dla nas wystarczy i one też znacząco
nie ucierpią.
Dopiero teraz zrozumiałem, że jedzenie sera i jajek oznacza
zabijanie zwierząt.
Żeby co roku było mleko to muszą co roku być młode owce.
Gdyby chować wszystkie zwierzęta, to ze stada dziesięciu owiec w pierwszym
roku, po kilku latach stado liczyłoby sto zwierząt. Z każdym kolejnym rokiem
wzrost jest coraz większy. Trudno utrzymać tak duże stado. Oczywiście można
zwierzęta sprzedać, ale to jest równoznaczne z zabiciem. Tryczki stają się obciążeniem, trzeba je karmić, a mleka nie dają.
Podobnie w przypadku kur. Po kliku latach zmniejsza się
ilość znoszonych jajek i by nie odczuć różnicy wypadałoby zwiększać ilość kur
zostawiając mało produktywne emerytki i karmiąc je aż do naturalnej śmierci. I w tym przypadku rasa męska jest problemem. Przyrasta ilość kogutów, które trzeba karmić, a nie przyczyniają się do wytwarzania jaj.
Warto więc pamiętać i doceniać zjadając ser czy jajko, że
oznacza ono poświecenie zwierzęcia. Mnie osobiście irytuje podejście
propagowane w modnych programach kulinarnych, w których gotowanie
sprowadzone jest do zmierzania w kierunku jakiegoś wzorca namaszczonego przez
mistrza kuchni. Mięso tak wypieczone jest dobre, ale już inaczej wypieczone
należy wypluć. Myślę, że gdy ktoś własnoręcznie zabije tak duże i bliskie
człowiekowi zwierze jak owca, nabierze innego podejścia do mięsa. Przestanie to
być produkt spożywczy, który należy w finezyjny sposób przybliżyć do
akceptowalnego wzorca kulinarnego. Mięso stanie się święte.
Dodałabym do tego, że mięso nie jest naturalnym pokarmem człowieka, chociażby ze względu na budowę układu pokarmowego. A opinie że mięso daje siłę, można między bajki włozyć - wiem po sobie, że mam dużo więcej siły i energii nie jedząc mięsa. Zdarzyło mi się pracować fizycznie dość ciężko i warzywa, kasze wystarczyły.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Chyba jest tak, że ludzie z północy musieli jeść mięso, a Ci z klimatu umiarkowanego nie. Ja nie widzę wzrostu energii gdy jem mięso. Pozdrawiam :)
UsuńZgadza się, szczególnie dla Eskimosów mięso nie jest naturalnym pokarmem.
UsuńProszę rozwinąć zagadnienie: "mięso nie jest naturalnym pokarmem człowieka, chociażby ze względu na budowę układu pokarmowego". Proszę o jakieś fakty z dziedziny biologii czy medycyny, które potwierdzą tę tezę. Mięso jest trawione doskonale i białko jest przetwarzane na energię wolniej niż węglowodany, przez co daje dłuższe uczucie sytości. Więc czym się charakteryzuje układ pokarmowy, że mięso po przetworzeniu nie może być naturalnym pokarmem?
UsuńIndianka ? ze co ? nie wolno zabic zwierzecia, ktore trzymasz u siebie na wlasne potrzeby ? Czy tylko nie wolno, kiedy chesz sprzedawac mieso dalej ?
UsuńJestem od wielu lat wegetarianka, zblizam sie do weganizmu. Twoja wypowiedz
Usuń" Mnie osobiście irytuje podejście propagowane w modnych programach kulinarnych, w których gotowanie sprowadzone jest do zmierzania w kierunku jakiegoś wzorca namaszczonego przez mistrza kuchni. Mięso tak wypieczone jest dobre, ale już inaczej wypieczone należy wypluć. Myślę, że gdy ktoś własnoręcznie zabije tak duże i bliskie człowiekowi zwierze jak owca, nabierze innego podejścia do mięsa. Przestanie to być produkt spożywczy, który należy w finezyjny sposób przybliżyć do akceptowalnego wzorca kulinarnego. Mięso stanie się święte." jest strzalem w dziesiatke. Bede ja glosic wszedzie gdzie sie da, podajac oczywiscie zrodlo. Dziekuje. Poza tym blog znakomity - postaram sie wykorzystac Twoje doswiadczenia.
Racja,świadomość daje siłę umysłu
UsuńRacja,świadomość daje siłę umysłu
UsuńA to nie jest tak, że mamy długi układ pokarmowy, poruszamy szczęką na boki jak roślinożercy, pijemy wodę jak roślinożercy, mamy kciuki, które służyły nam do zrywania owoców i orzechów. Nie mamy pazurów, szponów, dziobów, mamy co prawda kły, ale służyły one raczej do walki i obrony, kiedy jeszcze siedzieliśmy na drzewach. Kiedy z nich zeszliśmy, prawdopodobnie ze względu na wielkie zmarzliny, musieliśmy poszukiwać jedzenia na ziemi, w śniegu, pożywiając się padliną, która pozwoliła nam przetrwać. Mięsa jeść nie musimy, ale możemy, nie jest to nasz naturalny pokarm. Nie podbieram swojemu psu kości z miski a kotu surowej wątróbki. Za to chętnie schrupię jabłko, albo brzoskwinie. Pozdrawiam, świetny blog.
UsuńPrzykro mi bardzo ale to właśnie mięso jest naszym naturalnym posiłkiem, owoce i warzywa zawsze były tylko dodatkami (tak samo jest u większości małp) Próchnica zaczęła nam doskiwerac dopiero gdy ludzkość zaczęła prowadzić osiadły tryb życia i jeść więcej węglowodanów niż mięsa.
UsuńRzeczywiście dopiero zaczynając hodować zwierzęta uświadamiamy sobie prawdy oczywiste. Co do świętości i szacunku mięsa zgadzam się absolutnie. Rozwinięciem tematu jest jest obornik i uprawa roślin. Przyroda zatacza koła w obiegu i przemianie materii, my jesteśmy tylko punktem na tym okręgu, jednym z milionów organizmów...
OdpowiedzUsuńUchwyciła Pani istotę czym jest rolnictwo ,to obieg materii i czym intęsywniejszy tym marchewki dla jaroszy więcej pozdrawiam
UsuńDo uprawy roślin nie jest konieczny obornik, mogą go zastąpić mikroorganizmy Em-y.
UsuńEmy to tylko wspomagacze nic ponad to - marketing. Np herbatka kompostowa czy roztwór emów _to nie jest nawóz_. To zawiesina wodna miliardów organizmów, dzięki którym ziemia żyje i z której łatwiej roślinom pobierać składniki odżywcze. W przypdku jednak ubogich gleb te składniki skądś muszą być. Obornik jest tutaj całkiem dobry. Zwłaszcza taki zawierający dużo suchej masy (słomy itp) - poprawia strukturę gleby, chłonność itp.
Usuńjezeli sie stosuje plodozmian, uprawia ziemie zgodnie z rytmami natury, uzywa popiolu jako nawozu-terra preta to gleba tak szybko nie zubozeje...
UsuńProtowegetarianie
OdpowiedzUsuńW Indii wegeterianizm jest powszechny. Tam krowy umieraja smiercia naturalna od dawien dawna. Ale przed przybyciem Brytyjczykow wdowy byly palone wraz z mezem (sati). W nowoczesnych cywilizacjach zabijanie wroga prywatnego jest przestepstwem ale prowadzenie wojny agresywnej i zabijanie "wrogow" no coz wojna jest wojna chyba, ze sie ja przegra. Przeto nalezy znalezc punkt odniesienia czy kazde zycie powinno byc chronione. W Indii rzekomo zyja ludzie, ktorzy pozywiaja sie energia pierwotna tj promieniami slonecznymi, protowegeterianie. Ja probowalem, nadwyrezylem sobie wzrok i jako niebezpieczny proceder dalem temu spokoj. W wielu religiach swiata bogowie domagaja sie krwawych ofiar. Eskimosi w drodze ewolucji nie nabyli zdolnosci by drzemac pod sniegiem by moc zyc moralnie karmiac sie mchem przez pozostale trzy miesiace. Dosyc, ja nie jestem w stanie zajac stanowiska czy jedzenie marchewki jest bogom mile a watroby obrzydliwe. Na codzien zyje wg diety dr Kwasniewskiego i wspomagam sie roslinami z dzikiego/lesnego ogrodu! To jest obecna herezja. Politycznie poprawna religia to zdrowe trawki, im wiecej tym lepiej. W tym samym czasie tam gdzie ludziom zyje sie lepiej i dluzej tam wiecej miesa sie spozywa. Luksemburg, kraj bankierow, jest w czolowce europejskiej. Hokng Kong, cieply klimat zjada cztery razy wiecej wieprzowiny niz Rosjanie o srogich zimach. Kiedys Rosjanie mieli studentow przodujacych w naukach scislych, dzisiaj Hong Kong! A w pierwszym swiecie jakim jest Szwajcaria ludzie legalnie jedza psy!
Polecam poczytać o długowiecznych na Okinawie
UsuńWitam,
Usuńniech zgadnę; swoją dietę opierają na weglowodanach (ryż, warzywa) i "chudych" białkach (ryby niskotłuszczowe) oraz znikomych ilościach tłuszczów. Jest to przeciwieństwo Diety dra Kwaśniewskiego, ale potwierdza tylko to co on napisał w swoich książkach. O ile mnie pamięć nie myli, to właśnie dr Kwasniewski podał dietę z Okinawy jako jedną z niewielu gdzie "nie miesza się paliw". Oni postawili na węglowodany, Kwaśniewski na tłuszcze. Nie można żreć wszystkiego i być zdrowym. Mało tłuszczu i dużo (stosunkowo dużo) węglowodanów, albo mało węglowodanów (50-70 gram/dobę), a dużo (stosunkowo dużo) tłuszczów. Oczywiście, najważniejsze jest białko, jako podstawa życia, i to w stosunku do niego powinniśmy spożywać inne składniki. Człowiek dorosły potrzebuje ok. 50-60 gram białka na dobę (o ile jest to białko zwierzęce najlepszej jakości, czyli to z jaj i podrobów). Jeśli miałoby to być białko roślinne (zdecydowanie słabiej przyswajalne), to trzebaby go zjadać 2-3 razy więcej, aby zaspokoić potrzeby budulcowe/regeneracyjne organizmu (nie wspomne tutaj o niedoborze/braku niektórych aminokwasów, nadmiarze kału i o spektakularnych gazach po roślinach strączkowych). Wymądrzam się trochę, bo już prawie byłem wegetarianinem... Odpokutowałem to podczas przegrzania organizmu podczas kilkudniowej podróży po Włoszech - tylko ja, z kilku znajomych, zachorowałem. Nie podróżowałem z "Optymalnymi" od Kwaśniewskiego, ale z przeciętnymi zjadaczami chleba (dosłownie i w przenośni). Jedli wszystko, byli starsi i ciężsi ode mnie, a lepiej znieśli śródziemnomorskie upały. Przypadek? Teraz wiem, że nie. Nie da się na dłuższą metę jeść tylko warzywa i (o zgrozo!) owoce.
Potraktowałem temat trochę "po łebkach". Nie agituję do przejścia "na jedynie słuszną drogę", a zachęcam do poczytania, poznania i porównania.
Pozdrawiam serdecznie Gospodarza i wszystkich czytelników,
Radek (stały czytelnik, który idzie podobną drogą).
P.S. Do Igora;
wielką szkodą dla społeczeństwa będzie, jeśli tak łebski Facet jak ty przestanie jeść jaja, sery i mięso, a zacznie wtryniać "szczaw" tonami.
Wiekszych idiotyzmow juz dawno nie czytalem... Bosze.... prosze, poczytac troche najnowszych publikacji na temat miesa w diecie, nawet panstwowe stowarzyszenia do walki z rakiem ( w tej "parszywej Ameryce" rzadzacej przez koncerny farmaceutyczne) zaleca sie diete wegetarianska i wyeliminowanie miesa....
UsuńA co z pszczołami bo coś o nich cicho
OdpowiedzUsuńNiestety nie przeżyły zimy :(. Pozdrawiam
UsuńBardziej mnie śmieszą niż irytują te sztywne reguły, co z czym i do czego, te befsztyki blue i medium, te wymyślne piramidki, duperele, sosy rozmazane na talerzu, maleńkie porcje - to dla snobów i nowobogackich, Ma być apetycznie, smacznie, zdrowo i ekonomicznie. Ludzie! Nie spinajcie się, luz, blues i bąbelki.
OdpowiedzUsuń"W Indii wegeterianizm jest powszechny" -- nie jest. Dane za rok 2006 mowia, ze 31% Hindusów jest lakto-wegetarianami, a dodatkowe 9% je jeszcze jajka.
OdpowiedzUsuń"mięso nie jest naturalnym pokarmem człowieka, chociażby ze względu na budowę układu pokarmowego" -- nie jest to prawda. Uklad pokarmowy czlowieka, jego funkcjonowanie, zęby - są budową bardziej zblizone do innych mięsozercow/wszystkozercow niz do roślinozercow.
Poza tym dane paleontologiczne wskazuja na to, ze czlowiek wszedzie, gdzie przebywal, zywil sie tym, co mial pod ręką - z preferencja mięsa, jesli bylo latwiej dostepne niz pokarmy roslinne.
Nie przyłącze się do "dyskusji" która polega na tym że dwa fronty usiłują przeforsować swój pogląd osobisty na odżywianie, jakośtam go uzasadniając nauką. Jest nudna, jest wszechobecna wszędzie tam gdzie ktokolwiek napisze o jedzeniu mięsa cokolwiek, a przede wszystkim jest bezcelowa.
OdpowiedzUsuńPodpiszę się za to pod stwierdzeniem że ludzie nie szanują mięsa.
Że w ogóle nie szanują jedzenia.
Jest ono wyrzucane na potęgę. Chleb zaczął się starzeć - wyrzucić, obiadu zrobiliśmy za dużo - wyrzucić, kupiliśmy kiełbaski na grilla, goście nie wszystko zjedli - to wyrzucić co zostało. Bo przecież i tak nikt już tego nie zje.
Tylko potem natykam się po sieci na zaplute chórki komentujące jak to w tym kraju jest ciężko, jak strasznie trudno jest w ogóle wyżyć, i przede wszystkim jacy to wszyscy są BIEDNI. Wobec ludzi którzy ośmielają się wrzeszczeć jak tutaj jest źle, gdy śmietniki w mojej, bardzo przecietnie sytuowanej dzielnicy są pełne jedzenia - moje mysli obierają bardzo wredny kierunek.
Mięso to w pewnym sensie produkt uboczny hodowli zwierząt. Nie podoba mi się zabijanie, ale chcąc nie chcąc sama zabijam. To dla mnie ciężkie i nie lubię tego robić, ale to przykra konieczność.
OdpowiedzUsuńZabijanie zwierząt i tak łatwiej zrozumieć na wsi w gospodarstwie w którym wszystko jest jakoś ze sobą powiązane, a człowiek pracuje i żyje ze zwierzętami. Do tej pory w gospodarstwach, które znam jest tak, że krowa daje mleko, a serwatka z sera i "zlewki" idą dla świń. Nadmiar sera i ten lekko przystarzały dostaje się dla kurczaków/kur/indyków. Chaszcze i to czego nie zje krowa zjadają owce. Im więcej jest w tym grup zwierząt tym lepiej to działa i mniej się marnuje. Często bywam w miejscu gdzie praktycznie jedyne rzeczy spożywcze jakie się kupuje to cukier, kawa/herbata, słodycze, przyprawy i alkohol. Wszystko inne jest z upraw lub od zwierząt.
Dawniej bywało, że zwierzęta żyły w jednym pomieszczeniu z gospodarzami, a kiedy było trzeba po prostu żywiło ludzi oddając swoje życie. Jednak też stosunek do zwierzęcia jest inny kiedysię go zna i nie chce się jego cierpienia. W naszej kulturze, która wyrosła na chrześcijaństwie jakoś tak dziwnie tłumaczymy się, tym, że wszystko co jest jest na nasz użytek, ale zapominamy o tym aby odnosić się z szacunkiem. Niezależnie od tego czy to domowy pies/kot kanapowiec czy kogut, który jest nadliczbowi w stadzie musimy się postarać aby było mu dobrze i nie cierpiał kiedy przyjdzie na niego czas.
i ja tak uważam, ale skąd Ty to wiesz? jesteś dwa razy młodsza ode mnie chyba, cieszę się więc, że wiesz mimo, żeś tak młodsza
Usuńpozdrawiam z Bielanki
Maria
też mam podobne dylematy (nie jemy mięsa, a mamy 3 kozy)
OdpowiedzUsuńokazało się jednak, że w naszym niewielkim stadku, dwie nigdy nie kryte, więc zupełnie niekotne obecnie kózki zaczęły dawać mleko. jedna z nich, widząc wykot kozy alfa, dostała prawdopodobnie czegoś na kształt ciąży urojonej i tak pojawiło się mleko, drugą zaczęłam rozdajać od zera. wiem, że tak można, bo znam osobę, która w ten sposób rozdoiła młodą kozę i ma normalną ilość mleka bez konieczności corocznego krycia. koza ma już kilka lat i nigdy nie była matką.
zastanawiałam się jednak nad jedną sprawą. podejrzewam, że dawniej kobiety na wsi były w stanie zaplanować płeć zwierzęcia, jakby przewidzieć najlepszy moment pokrycia samicy. ciekawa jestem, czy ktoś ma jeszcze taką wiedzę???
pozdrawiam
To o czym piszesz to mleko czarownic. Sama mam do tego mieszane uczucia. Wiem, że ludzie doją i trzymają takie kozy, ale raczej nie chciałabym takiego mleka. To wszystko dzieje się za sprawą zaburzeń hormonalnych. Ne mam pewności, czy w tym mleku nie będzie czegoś co zaburzy mój metabolizm.
UsuńJedyny znany mi sposób na planowanie płci jest związany z fazami księżyca. Można to tylko tłumaczyć rożnym ciężarem plemników i różnym przyciąganiem Księżyca. Skuteczność ok 75%. Problemem jest długość rui samicy i optymalny moment zapłodnienia.
pierwszy raz spotykam się z takim określeniem :) mleko czarownic :) ale czarownic czy wiedźm? bo jest różnica ;)
Usuńnie do końca wiem, czy traktować to tak całkiem poważnie.
nasze kózki jakby samoistnie -przynajmniej jedna z nich- zaczęły dawać mleko, druga bardzo chętnie się do tego nadstawia. dla mnie kocenie kóz, a potem sprzedawanie na mięso młodych jest dylematem nierozwiązywalnym, niestety w tym roku ten dylemat się pojawił wraz z dwoma koziołkami najstarszej kozy. i kiedy tak rozważam to, to jednak wolę mleko bez okupywania go śmiercią koźlaków, jakkolwiek by ją tłumaczyć.
ale nie jest to łatwy wybór, od razu mówię. i nie dziwię się, że ludzie wolą inaczej, albo w ogóle odchodzą od prod. mlecznych.
myślę też, że gdyby spojrzeć głębiej, to i mleko od "wrednej" kozy może być szkodliwsze, czy choćby od takiej z "masowej produkcji". dla kogoś w ogóle jakikolwiek nabiał może zaburzać metabolizm.
ale fajnie że zwróciłaś na to uwagę, będę musiała to sobie sprawdzić.
na dzień dzisiejszy wiem, że produkty mleczne są mi potrzebne, w takiej formie w jakiej je dostarczam służą mi najbardziej. ale kto wie, co będzie dalej? :)
pozdrawiam
Jak potraktuje to co pisze to Twoja sprawa... U nas w PL informacje na temat mleka czarownic można znaleźć tylko w kontekście zaburzeń metabolicznych u ludzkich noworodków. Nie pamietam dobrze ale był chyba jeden artykuł po naszemu o kozach, szukalam informacji do prezentacji na przedmiot o chorobach metabolicznych zwierzat. Jeśli chcesz znaleźć coś wiecej o kozach musisz szukać po angielsku.
UsuńNie powinno się jeść niczego z chorych zwierząt szczególnie chorych na nowotwory i zazburzenia układu hormonalnego.
Rosa canina, dzięki za te informacje, troszkę poszukałam i rzeczywiście nie ma po polsku zbyt wiele do poczytania na ten temat. jeszcze sprawdzę to swoimi metodami, na ile takie mleko byłoby dla nas korzystne. ale prawdopodobnie utarłaś mi nieświadomie nosa, bo troszkę chcieliśmy przechytrzyć naturę :)
Usuńprzepraszam autora bloga za tą prawie prywatną dyskusję :) ale może komuś też się przyda :)
hm a mnie się zdaje że po urodzeniu cielaka krowa ma dotąd mleko dokąd się ją doi , chodzi o to że nie można przestać jej doić...ale się nie znam więc pewna nie jestem :)
OdpowiedzUsuńTak właśnie jest. Gospodyni, u której kupuję mleko ma dwie krowy. Jedną z nich chciała sprzedać , bo leciwa i nie zapładniała jej. Sprzedać nie sprzedała i wciąż ją doi już trzeci rok. Mleka krowa daje tyle co zawsze.
UsuńPozdrawiam
Joanna
Zarówno koza jak i krowa daje mleko po urodzeniu potomka, nie wolno rozdajać młodej kózki gdyż fundujemy jej zaburzenia hormonalne. Taka koza będzie mieć w przyszłości problemy ze zdrowiem, zaburzone ruje, niemożność zajścia w ciążę, problemy okołoporodowe, częstsze zapalenia wymienia. Pomijając już znikomą ilość mleka. Koza pokryta może dawać mleko 2-3 lata ale będzie go coraz mniej. Krowa daje mleko przez rok, potem należy ją zasuszyć i ponownie zacielić. Jeśli ktoś ma skrupuły etyczne może kryć kozę co drugi rok, będzie mniej mleka ale i koźląt do ubicia. Natomiast w żadnym przypadku nie należy sztucznie pobudzać laktacji u kóz niekrytych.
OdpowiedzUsuńDzieki Esti
OdpowiedzUsuńPani komentarz dla mnie ukazal sie we wlasciwym czasie. Moja przygoda z kozami okazala sie niewypalem. Wreszcie pozbylem sie kozla i zostalem z jedna mloda koza nigdy nie zaplodniona. Przyszlo mi do glowy by ja pobudzic do laktacji ale bedac nastawiony na wszystko naturalne wiec Pani uwagi w tym zakresie bylo tym co przekonalo mnie, ze bez udzialu kozla kozy nie powinno sie doic! Przy okazji, moze to rowniez dowodzi, ze kobiety nie powinne byc pobudzane hormonalnie bez zamiaru "dawania mleka" bo inaczej zwieksza sie prawdopodobienstwo bezplodnosci?
Za produkcje mleka odpowiadaja hormony. I nie ma zadnego znaczenia dla jakosci mleka czy koza (krowa....) daje mleko po ciazy czy bez ciazy. Mleko jest tej samej jakosci. Moja kolezanka, ktora adoptowala jakis czas temu noworodka otrzymala na kursie (adopcyjnym) informacje jak spowodowac laktacje, zeby mogla sama karmic dziecko, co wykorzystala w praktyce. Co do mnie to i tak preferuje mleczko kokosowe pelnotluste. Niestety od kiedy olej kokosowy stal sie popularny jako najzdrowszy ojej (nie powoduje tycia, miazdzycy, udaru itp., bo od razu jest zamieniany na energie, dziala antybakteryjnie, antywirusowo, antygrzybowo ...) ceny staly sie astronomiczne. Zgadzam sie z autorem w tym, ze hodowla zwierzat na mleko to zabijanie zwierzat (a kiedy zyja na przemyslowych farmach to zyja w cierpieniu). Natomiast mialam kiedys kurki i produkowaly jajka prawie do smierci wiec jedzenie jajek nie musi oznaczac zabijania kur.
OdpowiedzUsuńNie piszesz już miesiąc, czyżbyś zjadł wszystkie zapasy i przymarł głodem? ;-) Z niecierpliwością czekam na nowy wpis, bo bloga już od deski do deski pochłonęłam. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńHej. Tak jakoś się nie układało do pisania. Ale będzie lepiej. Pozdrawiam!
UsuńNapisz coś
OdpowiedzUsuńGdzie podziały się kolejne wpisy? Igor napiszesz coś jeszcze? Link do Twojego bloga wrzucamy do nas na facebooka i serdecznie pozdrawiamy - www.facebook.com/ekolokalnie
OdpowiedzUsuńDzięki. Staram się :). Pozdrawiam
UsuńPszczoły nie przeżyły zimy...wielka szkoda
OdpowiedzUsuńmogę zaproponować swoja Pomoc,
gdyż jak wczesnej pisałem ;( planowanej dodatkowej ziemi nie kupiłem bo sąsiad wycofał ofertę sprzedaży, a dojechałem w tym roku do 16 uli, ( możne za kilka lat 30szt.)-- na razie basta bo widzę ze miodu jest dużo a ja nie chce przemysłowego pozyskiwania z resztą testuje obecnie ule słomiane , trzcinowe, świerkowo-lipowe z ociepleniem słomianym. Nawiązując do sprawy, wiadomo każdego roku parę roi idzie mogę Panu ofiarować (min 2 roje albo więcej w zależności od roku-pogody) lub odkłady zrobione w czerwcu z czerwiu krytego oraz nie krytego aby pszczoły w moich ulach (macierzaku) mi się nie wyroiły a pociągną już u Pana mateczniki ratunkowe, jest jedno ale, będą na ramkach wlkp. oraz musiał by Pan pokryć koszt wysyłki,opakowania, pszczoły łagodne Linii BF. jeśli reflektuje Pan to proszę o info na dl100@o2.pl
Pozdrawiam
Co do poglądów na temat "czy mięso jest złe" proponuję zapoznać się z dietą według grup krwi. Np. dla grupy A- absolutny zakaz mięsa, grupa 0 - mięso konieczne do życia.
OdpowiedzUsuńmoj znajomy jest juz ok 30 lat wegetarianinem i ma sie dobrze a posiada grupe krwi 0...
UsuńBZDURY Co to znaczy Prawda? Ludzie się różnią. Jedni lubią kotleta raz w tygodniu , inni pomidory i ogórki. To tylko styl życia. To nie nasza wina, że stworzeni zostaliśmy jako wszystkożercy by jaknajdoskonalej korzystać z obu typów pokarmów. A na co ci Weganizm? Przecież są osoby, które 30 lat odżywiają się światłem słonecznym ( w INDIACH) i też żyją. Jak mozna tak traktować rośliny:( Osobiscie jem tylko mięso i czuję się bardzo dobrze. Ojciec nauczył mnie szacunku do zwierząt i zabijania ich bez cierpienia -patrz HALAL .( nie jak w rzeźni) Jeżeli zaatakuje mnie tygrys, lub raczej wilk to wiem jak się bronić i co zrobić, gdybym niedajboze musial go zabić. musiałbym go zjesc i obedrzec ze skóry bo sie zmarnuje co jest grzechem smiertelnym, mimo ze przed chwilą chcial mnie zjesc:) respekt wobec przeciwnika i honor jako czlowiek by mi nie pozwalał. Hodowla zwierząt tak, produkcja nie. Patrząc tak radykalnie wszystko jest złe - nie tylko mleko. Nie będe jadł sera bo, zginą zwierzęta. Ja nie chce żyć wsród chamów i debili a musze, są wszedzie, sam w niektorych kwestiach jestem dla kogos takim czyms... Mamy za duzo, a nasz instynkt mówi ze to dobrze, lepiej mieć niż nie mieć, ludzkosc wpadła w błedne koło. NAUCZMY SIE ŻYĆ!
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś myślałem że halal to zabijanie zwierzaka bez sprawiania mu cierpienia.
UsuńWeganizm jest absurdem, bo to ideologia zero-jedynkowa, nie dopuszczająca wyjątków. Tylko: jeść-nie jeść. Jedynym rozsądnym wyjściem jest ŚWIADOMY wegetarianizm. Wegetarianin (mam na myśli prawdziwego wegetarianina, a nie oszołoma w skórzanych butach lub jedzącego ryby) może sam dokonać wyboru. Może sam zadecydować co jest krzywdzeniem zwierzęcia, a co nie jest. Weganin takiego wyboru nie ma. Każda ideologia, która nie daje wyboru i wyklucza prawo do myślenia jest groźna.
OdpowiedzUsuńKażdy mięsożerny zwierzak potrafi dogonić swoją ofiarę, podgryźć jej gardło lub uśmiercić ją w inny sposób, rozszarpać ją pazurami lub połknąć w całości, zjeść na surowo i czuje się po tym syty i szczęśliwy. Pomyślałam sobie kiedyś, że jeśli jestem mięsożerna to powinnam czuć podniecenie na widok pasącej się krowy, powinnam umieć dogonić i zagryźć świnię i ją rozszarpać i czuć rozkosz wbijając zęby w jej ciepłe ciało. Tymczasem kiedyś miałam okazję trzymać indyka, który był zabijany przez moją mamę. Czułam jego panikę, jego próby uniknięcia śmierci, jego drgawki agonii i powiem wam, że zdecydowanie nigdy więcej tego nie zrobię. Nie jestem z natury mięsożerna.
OdpowiedzUsuńJednak nie spowodowało to, że od razu przestałam jeść mięso. Jadłam je przez wiele lat i to w dużych ilościach. Jadłam je pomimo, że czułam wyraźnie, że mi ono nie służy. Dzisiaj już wiem dlaczego. Bo jestem uzależniona od jedzenia a w szczególności od mięsa, a już najbardziej od mięsa pieczonego, wędzonego, smażonego, gotowanego czyli przetworzonego. Surowe mięso, zwłaszcza chodzące jeszcze na czterech nogach nie pociąga mnie w zupełności. Zdecydowanie nie jestem mięsożerna.
Rozumiem jednak, że każdy musi dojść do własnych wniosków, własną drogą.
Pozdrawiam wszystkich czytelników bloga niezależnie od opcji żywieniowej a szczególnie ciepło jego autora:)
Edyta
Nie uważacie, że to już jest lekka przesada? Nie obwiniajmy sera o zabijanie zwierząt, bądźmy poważni. Niezależnie od tego, jakie mamy zdanie, powinniśmy uszanować to, że ktoś ma inne...
OdpowiedzUsuńOdnoszę nieodparte wrażenie, że prosisz żeby uszanować zdanie innych, a sam(a) tego nie robisz.
UsuńDopuszczam jedzenie mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego tylko w sytuacjach, w których nie mam stałego dostępu do pożywienia.
OdpowiedzUsuńProszę zwrócić uwagę, że kłopoty ludzkości rozpoczęły się od prób hodowli zwierząt na mięso, co zwiększyło ich liczebność w sposób nienaturalny. Spowodowało to niszczenie roślinności na pastwiskach, to z kolei z czasem spowodowało stepowienie itd. To co się dzieje obecnie gdy biedne kraje wycinają/wypalają wszystko co rośnie naturalnie aby stworzyć pastwiska, powoduje przerwanie ciągu przenoszenia wody znad mórz i oceanów w głąb lądu i duże braki wody (w Polsce jest to już krytyczny problem). Zużywanie zasobów wód podziemnych tez ma swoje granice. I tak można by długo....
OdpowiedzUsuńTaaa nie jedzmy sera mleka mięsa niech wszystkie hodowlane zwierzęta zdechną będziemy szczęśliwi, bo lepiej w ogóle nie żyć Niźli żyć np u kur pół roku (choć dla nich to dużo więcej)
OdpowiedzUsuń